kwi 07 2008

Miłości smak


Komentarze: 1

I wychodząc z za rogu ujrzałem Cię. Wiedziałem, że tego wieczoru stanie się coś pięknego. Szłaś powoli, gdy wiatr rozwiewał Twoje lśniące włosy i Podwiewał białą spódniczkę. Podeszłaś do mnie a ja jak w mur stojąc wryty przed tobą, osłupiony Twym pięknem powiedziałem tylko skromne cześć. Szok mijał powoli w drodze do mojego małego domu na działce. Rozmowa jak zawsze układała się pomyślnie. Chciałem Ci powiedzieć, że ślicznie pachniesz, chciałem wtulić się w Ciebie, chciałem wpić się w Twoje ponętne usta jednak… zbyt bardzo się bałem. Przekroczyliśmy nareszcie próg altany i weszliśmy do środka. Jak prawdziwy dobrze wychowany mężczyzna zdjąłem Twoją kurtkę i zaprosiłem do środka. Ku twojemu zdziwieniu na stole stała butelka wytrawnego czerwonego wina, a na kuchence przygotowany obiad. Długo mógłbym wtedy wpatrywać się w Twoje lśniące oczy. Zasiedliśmy do stołu. Nalałem nam po lampce, następnie podałem do stołu własnoręcznie przygotowany posiłek. Widać było że byłaś pod wrażeniem. W blasku świec mijały sekundy, minuty, godziny. Z każdą chwilą zakochiwałem się w Tobie coraz bardziej. Muzyka grała w radiu a ja wpatrzony w Ciebie podziwiałem Cię w całej okazałości. Powiedziałaś wtedy zatańczmy. Wstałem i wziąłem Cię za rękę. Latynoski kawałek mówiący o miłości idealnie komponował z moim uczuciem. Zaczęliśmy osobno. Każdy tańczył w przerwie od drugiego. Długo zastanawiałem się, czy o to właśnie chodzi. Postanowiłem walczyć z sobą i objąłem Cię. Ku mojemu zdziwieniu nie protestowałaś. Muzyka nadawała idealny wolny rytm. Odwrócona do mnie tyłem przytulając kołysałaś się. Wtedy wiedziałem że to jest ta chwila. Najpiękniejszy dzień w moim życiu. Chwila, która mogłaby trwać wiecznie. Niestety okazało się, inaczej. Marzenia nie spełniają się nigdy, lub chociaż po części. Nadszedł czas rozstania. Późny wieczór i ostatni bus do domu. Postanowiłem, że odprowadzę Cię, gdyż nie pozwolę by coś Tobie się stało. Chciałem dać Ci poczucie bezpieczeństwa. Przez dłuży kawałek drogi na przystanek milczeliśmy. Wtedy właśnie nieoczekiwanie złapałaś mnie za rękę. Powiedziałaś mi, że dziękujesz i jesteś już w czymś pewna. Powiedziałaś, że taki chłopak jak ja to skarb dla każdej dziewczyny i chciałabyś żebym był przy tobie. Żebym nigdy Cię nie opuścił, żeby było jak dzisiejszego wieczoru. Zgodziłem się chciałem mieć Cię wtedy tylko przy sobie i nie dzielić się Tobą z nikim innym, lecz musiałaś jechać do domu. Nie mogłem narazić się Twojej rodzinie. Nadjechał bus. Złapałaś mnie za ręce i gwałtownie zbliżyłaś swoje usta do moich. Pocałowaliśmy się. Przyznałem że czekałem na to całe swoje życie, że czekałem na tą chwilę tak długo odkąd Cię znam. Wiedziałem że nie będzie między nami żadnych barier. Wsiadłaś uśmiechając się tylko i szepcząc „Kocham Cię”. Wróciłem na działkę. Długo nie mogłem zasnąć. Rozmyślałem nad tym, że właśnie dziś zaznałem tego, czym jest prawdziwa miłość i jak smakuje.


                                                                    Przemek90

przemek90   
07 kwietnia 2008, 17:45
Bardzo fajna historia :))

Dodaj komentarz